Są tacy ludzie, którzy z uporem maniaka przesiadują na krawędzi schematów. Oto i ja. cokolwiek robię, robię to zawsze tak, żeby jakaś część wykonania wystawała trochę poza schemat. A więc jeśli już robię te oklepane świąteczne pierniczki, to postanowiłam je jakoś odrutynić (tak, wiem, że nie ma takiego slowa;) Wyciągnęłam więc z głębi szafy wszystkie foremki (WSZYSTKIE) i zabrałam się do dzieła. A tak oto powstawały moje świąteczne pierniczki:
Wycinanie kształtów różnorakich.
Etap układania wyciętych pierników na blachę. Jak widać wśród choinek, gwiazdek i dzwonków znalazły się konie, lwy, kaczki i króliki...
Góra pierników już upieczonych:)
Polukrowane i poukładane na talerzykach, stole i w innych miejscach. Także w moim żołądku;) Na zdjęciu poniżej Banda Ciastoludków. Od lewej Wesoły Romek, Wampir, Mr Sygnalizator, Człowiek-Komar, oraz facet z reklamy Old Spice.
pychotka :)
OdpowiedzUsuńPyszne są zwłaszcza do kawy! A jeszcze pyszniejsze są do mleka i jeśi jesz taki zestaw codziennie, to jest to tzw. "Dieta Świętego Mikołaja po Amerykańsku":)
UsuńMoja mam miała takie z blachy foremki. Ślicznie na talerzach wyglądają ciastka w różnych kształtach. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny:) Ciastka w fajnych kształtach są najfajniejsze:) Pierniczki już zostały pochowane do pudełek i czekają na święta. Nie wiem jednak czy doczekają, bo u nas zwykle żywot ciastek z lukrem nie trwa zbyt długo;) A już nie mogę się doczekać, kiedy na stole stanie piernik. Ten prawdziwy, który piecze moja babcia:)
Usuń