Dzisiaj spotkała mnie nie lada niespodzianka. W trakcie wyprawy w teren
znalazłam największego prawdziwka jakiego widziałam w życiu! Fotografowałam właśnie leśne rośliny, kiedy nagle...zauważyłam wystający zza kwiatka kapelusz. Po upewnieniu się, że grzyb jest jadalny (zawsze to sprawdzajcie!) delikatnie odcięłam nóżkę i zawinęłam w chustę (niestety nie miałam nic innego).
Nie, nie napiszę, gdzie go znalazłam, bo zaraz zlecą się amatorzy grzybów gigantów;)
Ten ważył prawie pół kilo! Moneta na zdjęciu poniżej to złotówka.
Oczywiście zamierzałam tego grzybka zjeść. Przygotowałam więc na szybko "gulasz grzybowy". Przepis poniżej:)
A tak wygląda efekt końcowy w powiększeniu (jedna porcja).
Grzyba starczyło dla trzech osób i wszyscy się najedli:) Bardzo polecam:)
chętnie bym się wprosiła na taki gulasz.okaz zjawiskowy!w tym tygodniu biegnę do lasu
OdpowiedzUsuń